20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Pod żaglami "Iskry" - dziennik podróży (maj-sierpień 1961) / odcinek 8

dziennik cz8 001 okladka

Dziennik trzymiesięcznego rejsu na ORP "Iskra" od 2 maja do 2 sierpnia 1961 roku to robione na pokładzie żaglowca zapiski 18-letniego chłopaka z niewielkiego miasta w Wielkopolsce, który trafił na studia do jednej z ówczesnych uczelni wojskowych. Jak sam pisze – z przypadku, uciekając przed medycyną, na którą nie miał ochoty. Ten chlopak to Zdzisław Straburzyński, wówczas słuchacz 1 roku WSMW, dziś kmdr.w st.spocz.

Autor notował swe wrażenia na bieżąco, „...po lub przed wachtą, często zmęczony alarmami do żagli, lub odkładał zapiski "na jutro", gdy sztorm wyrywał wnętrzności. Ale te pożółkłe już dziś kartki są ... autentyczne. 
Trasa rejsu wiodła z Gdyni przez Gibraltar-Aleksandrię-Casablankę-Le Havre z powrotem do Gdyni.

Za zgodą autora publikujemy w odcinkach jego dziennik pokładowy z nowo opracowanymi przez niego przypisami. Każdy odcinek opisuje 7 dni rejsu. Przez kilkanaście tygodni będą sie one ukazywać w poniedziałkowych wydaniach Naszego Baltyku.

belka

19.06, poniedziałek.

I znów od rana to samo - obliczanie pozycji astronomicznych. Zwariować można. Pokazała się na horyzoncie górzysta Kreta. Dosłownie na kilka minut wciągamy żagle, ale wiatr słabnie, a dodatkowo zmieniamy kurs, więc szmaty lecą w dół. Mam dziś wachtę przy stoliku nawigacyjnym. Korzystając z tego że widać ląd, łapię namiary na niewielkie wysepki leżące w niedalekiej odległości od Krety. Szczyty gór na wyspie toną we mgle. Morze wygładza się, a wiatr prawie zupełnie ustaje. Robi się cisza. Idziemy nadal wzdłuż Krety.

belka

20.06 wtorek.

Rano zerwał się dość ładny wiatr i postawiliśmy żagle. Kreta powoli niknie w oddali. I znów dookoła tylko błękitne morze. Wiatr słabnie więc znów nadarza się okazja do alarmu żaglowego. W ciągu dnia mam bardzo mało czasu, gdyż "przyskrzyniono" nas z astronomii. Do Cieśniny Gibraltarskiej mamy wykonać po 80 linii pozycyjnych. A zostało na to zaledwie 11 dni. A przecież po 8 godzin dziennie mamy wachty. Coraz częściej wybiegam myślą o lądzie...ale polskim. Za kilka dni będziemy żyli tylko konserwami. Kartofle dawno się już skończyły. Mięso też się kończy. Zostanie nam szynka prasowana i konserwowa polędwica, która i tak już wychodzi każdemu gardłem. Ale mówi się trudno. Naszej sytuacji i tak nie zmienimy.

belka

21.06, środa.

Gdy budzę się rankiem na spardeku stwierdzam, że morze jest gładkie, jak tafla wody w stawie w bezwietrzny dzień. Najlżejszy powiew nie marszczy tej pięknej, olśniewającej tafli. Zrobił się typowy, śródziemnomorski sztil. Korzystając z tak wspaniałych warunków trzaskam pozycję za pozycją. . Po południu mija nas śliczny pasażer "Nigeria" bandery brytyjskiej. Przechodząc blisko nas oddaje ukłon banderą. Pasażerowie wybiegają na pokład i tłocząc się na jednej burcie machają do nas. Pod wpływem starych tang nadawanych przez rozgłośnię okrętową cisną się do głowy wspomnienia. Pomyślałem o R. Mimo, że napisałem do niej list z Gibraltaru, nie przysłała nawet pocztówki. Jestem ciekawy, czy coś będzie od niej w Casablance. Jeśli nie, to będę miał dowód, że wszystko między nami skończone.

belka

22. 06, czwartek.

Pogoda nadal bez zmian. Morze jak tafla jeziora. Gorąco. Chodzimy tylko w slipkach, ale i tak najchętniej człowiek by zrzucił własną skórę. Cały czas wyliczam pozycje astronomiczne. Nie ma czasu na poczytanie książki lub zagranie w brydża. Jutro są zawody o mistrzostwo Morza Śródziemnego*. Jutro również powinien pojawić się brzeg Sycylii. Mam pieską wachtę na śródokręciu. Noc, jak wszystkie ostatnie noce, jest wspaniała - rozgwieżdżone niebo, połyskujące morze i ciepło. U nas takie ciepłe noce się nie trafiają.

* guzik z pętelką. Zawody odwołano, pewnie pożałowali nagród - wina i fajek. Zamiast zawodów odbyło się obfotografowanie okrętu.

23.06, piątek.

Rano zerwał się dość silny wiatr. Postawiliśmy żagle główne. Cholera mnie bierze, gdy znów biorę sekstans, a potem siadam do obliczeń. Szybko zbliżamy się do Sycylii. Tutaj przynajmniej coś zobaczę. Wreszcie słychać meldunek z oka - "ląd na horyzoncie"! To oczekiwana Sycylia. Zbliżamy się do niej i stawiamy topsle. Z okrętu spuszczana jest szalupa. Z niej siódemka oficerów i słuchaczy będzie robiła zdjęcia.

odcinek8 40 Na zdjęciu - szalupa z wioślarzami opuszczona z okrętu. Pierwszy z lewej, to por.mar. Zbigniew Szczepanek - wykładowca astronomii i astronawigacji.

Halsujemy , aby umożliwić dobre ujęcia.

odcinek8 41

Na zdjęciu - a oto "Iskra" w pełnej krasie niedaleko Sycylii. Jedynie brak bryfoka.

 

Widok na wyspę przesłania nam nieco mgła. Wierzchołek potężnej, 3000 metrowej Etny tonie we mgle. Lecz oto pod wieczór Etna ukazuje się nam w całej swej wspaniałości i grozie - szczyt góry dymi. W nocy wrażenie potęguje się, bo krater raz po raz zionie ogniem. Pod wieczór mamy również okazję oglądać włoską telewizję - nic specjalnego.

belka

24.06, sobota.

Budzą nas wszystkich już o 05 00. Przechodzimy bowiem przez Cieśninę Messyńską. Dla takiego widoku warto poświęcić godzinę snu. Piękne masywy górskie lśnią w słońcu różnymi odcieniami. Widać jakieś miasteczko, autostradę wzdłuż brzegu i tory kolejowe. Po raz pierwszy na Morzu Śródziemnym jest rankiem chłodno. Ale widoki są fantastyczne. Lecz oto i trawers Messyny - czwartego co do liczby ludności miasta Sycylii. Widoczne są piękne, gotyckie kościoły. Zbliżamy się do najwęższego miejsca cieśniny , którego szerokość wynosi 18 kabli (blisko 3300 m). Wszystko widać jak na dłoni. Po godzinie cieśnina niknie w oddali. Dziś jest bardzo słaba widzialność. Piekielny upał. Na morzu sztil. W południe mijamy wulkan Stromboli, który jest wykorzystywany jako naturalna latarnia morska.

odcinek8 43

Na zdjęciu - koledzy na tle wulkanu Stromboli

odcinek8 44

Na zdjęciu - ciekawa łódź do połowu tuńczyków w Cieśninie  Messyńskiej

belka

25.06, niedziela.

I znów na horyzoncie pojawiła się Sycylia. Zbliżamy się do punktu najbardziej wysuniętego na północ. Rano mamy na trawersie kolejne piękne miasto Sycylii - Palermo - położone u brzegu morza i otoczone wysokimi skałami. Wspaniała jest panorama tego miasta widziana z pokładu okrętu.
Dziś nasze święto - święto marynarki wojennej*. Zostaje odczytany rozkaz dowódcy okrętu i kodogram z Gdyni. Dziś mamy wspólny, uroczysty obiad na pokładzie - oficerowie, słuchacze i marynarze z załogi stałej. Skromne 3 butelczyny (na 9 osób) wina pozwalają spełnić toast, za tych co na morzu.**.
Po obiedzie - część artystyczna, czyli śpiewanie piosenek i rzewnych szant nazwane "wspólnym wyciem".
Z obiadu podrywa nas wiadomość , że zbliża się eskadra okrętów. Nad wszystkimi jednostkami w zespole góruje olbrzymi lotniskowiec, jeden z największych 6 amerykańskich lotniskowców. Towarzyszą mu krążowniki z wyrzutniami pocisków rakietowych i kilka niszczycieli. To zespół VI Floty Śródziemnomorskiej USA.*** Wspaniale prezentują się sylwetki tych groźnych jednostek na spokojnym, błękitnym morzu. Bosman okrętowy trochę,a nawet bardziej niż trochę "na bańce", zaczął odstawiać różne sztuczki i trzeba przyznać, że robił to zręcznie.

* Święto marynarki wojennej jest obchodzone na zakończenie Dni Morza, w ostatnią niedzielę czerwca.
** wino oszczędzaliśmy przez kilka dni, nie pobierając dziennego przydziału (40 g).
*** VI Flota Śródziemnomorska stacjonowała w Zatoce Neapolitańskiej

odcinek8 45

odcinek8 46

Na zdjęciach - wspólny obiad na śródokręciu.

 

Wszystkie odcinki - Pod żaglami "Iskry" - dziennik podróży (maj-sierpień 1961) (kliknij)

© Zdzisław Straburzyński

Fotografie pochodzą z mojego albumu i zbiorów kolegów. Są to zdjęcia mojego autorstwa i moich kolegów, ale większość z nich wykonał Zbigniew Szczepanek - ówczesny wykładowca nawigacji i astronawigacji, dziś znany malarz akwarelista. Jest autorem wielu publikacji z nawigacji i astronawigacji

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież