20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Sprawa kormoranów - historia bardzo na czasie

00 DSC 1119 nb

Kormorany są bardzo żarłoczne, przeciętnie zjadają od 400 do 800 g ryb dziennie. Nie jest to, jak na ptaki, szczególnie dużo (w stosunku do ich masy ciała), ale dzięki namakającym wodą piórom są w stanie szybko zaspokajać swoje potrzeby pokarmowe, nie muszą więc jeść na zapas. Ptaki te preferują żerowanie przy dnie zbiorników z przezroczystą wodą, ale potrafią też doskonale adaptować się do różnych typów wód. W wodach mętnych, nieprzeźroczystych na przykład (jak nasz Bałtyk) organizują się i łowią gromadnie - część kormoranów wypędza ryby ku powierzchni, gdzie stają się łatwym łupem pozostałych ptaków. Możnaby zaryzykować twierdzenie, że jest to jakaś kontynuacja zapomnianych już przez naszych rybaków tradycji maszoperii.

Dzięki nadzwyczajnej sprawności i efektywności w łowieniu kormoran większą część dnia może spędzać nieruchomo, oddawać się wypoczynkowi, błogiemu lenistwu.

Ale w pierwszych dniach stycznia 2011 roku nie tylko kormorany, ale i kutry spędzały czas nieruchomo. Te ostatnie jednak, w przeciwieństwie do kormoranów, nie dlatego, że złowiły, co chciały i udały się na spoczynek, tylko z racji obowiązujących akurat wtedy przepisów, zezwalających rybakom na połowy w ramach tzw „trójpolówki” (w jednym roku kuter łowi, w dwóch pozostałych stoi w porcie). Lista uprawnionych do połowów w 2011 roku jednostek nie była jednak jeszcze gotowa (urzędnik też człowiek i kiedyś musi przecież mieć wakacje!), więc wszyscy rybacy mieli przymusowy odpoczynek.

Poza tym zima była sroga, port we Władysławowie zalodzony, więc i tak nic się po wodzie nie poruszało. W Helu wprawdzie lodu nie było, ale i tam kutry uwięzione były przez wspomniane regulacje.

Miejsce załóg na kutrach zajęły kormorany, które przez większość dnia czyniły to, co lubią najbardziej, odpoczywały i robiły pod siebie. Jako że są to zwierzęta chronione, więc nikt im też w tym nie przeszkadzał, nikt ich nie przeganiał, ani tym bardziej nikt na nie nie polował (choć jeszcze nie tak dawno było to w pewnych okolicznościach dozwolone). Jest ich więc u nas bardzo dużo, z roku na rok coraz więcej.

Gatunek ten chętnie gnieździ się na drzewach, a ponieważ odchody kormoranów są nadzwyczaj agresywne, gorsze nawet niż Coca-Cola, po jakimś czasie drzewa zaczynają usychać i obumierają. W porcie jednak z drzewami jest krucho, kormorany obsiadają więc zastępczo opuszczone chwilowo kutry. Należy mieć nadzieję, że stal okrętowa jest nieco odporniejsza od drzew i kormorany, „obsrywając” (pardon) kutry, nie przyczynią się do przyśpieszenia procesu ich złomowania.

Wniosków z tej krótkiej historii wysnuć można niesłychanie wiele.

Ale my zajmijmy się dziś tylko jednym, bezdyskusyjnym faktem ewidentnie nierównego traktowania ptaków i rybaków. A że problem to równie ważki, jak zarządzanie lasami i obowiązek szkolny dla sześciolatków, dorzućmy do toczacej się dyskusji referendalnej jeszcze jedno, aktualne pytanie:

„Czy jesteś za tym, by kormorany obowiązywały podobne limity połowowe, jakie obowiązują rybaków?”

Niech rozstrzygnie wola narodu!

© Antoni Dubowicz

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: