19kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Aktualności

Po sześciu latach budowy Syn Antares - ogromny gazowiec - został ochrzczony w Stoczni Gdańsk

nb

Gazowiec Syn Antares, który oficjalnie przekazano armatorowi ma być szansą dla Stoczni Gdańsk. Nie w wymiarze finansowym, ponieważ za statek zapłacono kilka lat temu, ale w sensie marketingowym, ponieważ zapotrzebowanie na gazowce rośnie, a Stocznia pokazała, że umie je budować. Na to przynajmniej liczą władze zakładu. Finansowym ratunkiem dla Stoczni na ten moment ma być sprzedaż części działek. Jak się dowiedzieliśmy, pojawili się chętni.

- Płyń po morzach i oceanach, rozsławiaj polskich stoczniowców - wygłosiła zwyczajową formułkę Paola Mattioli, matka chrzestna statku, córka prezesa firmy Synergas, armatora jednostki.

Syn Antares na swoją pierwszą morską podróż, w którą wybierze się za kilka dni, musiał długo czekać. Budowę jednostki rozpoczęto w 2008 roku. Statek zamówiła włoska stocznia Cantiere Navale di Pesaro, ale armatorem miała być inna włoska firma - Synergas, która miała tę jednostkę czarterować. Miał być gotowy pod koniec 2009 roku. Niestety, światowy kryzys dał się we znaki włoskiej stoczni, której podwykonawcą był gdański zakład. Do grudnia 2012 roku Syn Antares stał na pochylni Stoczni Gdańsk, która zawiesiła na nim prace, ale starała się utrzymać jednostkę w jak najlepszym stanie licząc na to, że strony konfliktu, czyli CNP, wierzyciele i banki dogadają się. Odzyskanie tytułu prawnego do jednostki przez Synergas było bardzo skomplikowane, ale udało się. Kontrakt z tą firmą Stocznia Gdańsk podpisała we wrześniu 2012 roku. Na jednostce wznowiono prace. Wodowanie odbyło się w grudniu tego samego roku. Potem trwały prace wykończeniowe i wyposażanie jednostki.

- Coraz głośniej mówi się na świecie o potrzebie dywersyfikacji źródeł energii. Dlatego spodziewamy się, że będzie zapotrzebowanie na gazowce - powiedział Adam Zaczeniuk, członek zarządu Stoczni Gdańsk. - Stocznia pokazała, że umie budować takie jednostki.

Niestety, Stocznia nie wzbogaci się na zakończeniu tego projektu, ponieważ statek był praktycznie zapłacony przez upadłą włoską stocznię. Jednak jak podkreśla Zaczeniuk, była to budowa rentowna, na której Stocznia zarobiła. Władze firmy podkreślały też, że zakład na bieżąco przynosi zyski. Wciąż jednak problemem pozostają stare długi. W ich spłacie ma pomóc sprzedaż nieprodukcyjnych działek na tzw. froncie wyspy Ostrów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy w tej sprawie coś drgnęło. Zaczęli pojawiać się chętni. Większość nie przedstawiła satysfakcjonujących ofert. Ostatnio jednak prowadzone rozmowy są bardzo obiecujące. Chodzi o działalność przemysłową.

Na uroczystości zabrakło Siergieja Taruty, właściciela Stoczni Gdańsk. Reprezentował go córka, Tatiana Taruta, która odczytała list od ojca. Tłumaczył w nim, że w tej chwili pochłaniają go sprawy związane z przyszłością Ukrainy. Przypomnijmy, że Taruta ostatnio został gubernatorem Donbasu.

Na uroczystości zabrakło też najwyższych władz Agencji Rozwoju Przemysłu, mniejszościowego udziałowca stoczni. Instytucje tę reprezentował jedynie Michał Kopyś, zastępca dyrektora Departamentu Inwestycji Portfelowych ARP oraz Zbigniew Jadczyk z tego samego departamentu.

Za to przybył prezydent Lech Wałęsa, który kilka miesięcy temu włączył się do rozmów na temat losów gdańskiego zakładu, które z różnym skutkiem i w trudnej atmosferze toczą się od ponad roku między udziałowcami zakładu. - Ze stoczniowcami jestem zawsze. Jednak trudno być przy umieraniu. Stoczni nie upadła, więc jestem tu i będę zawsze, gdy będzie szansa na życie dla Stoczni - powiedział Wałęsa, a na pytanie dziennikarzy o tę szansę wyjaśnił, że choć mała, to wciąż jest.

Syn Antares ma 123 metrów długości i 19 metrów szerokości, przeznaczony jest do transportu skroplonego etylenu. Jednostka będzie mogła przewozić 9 tys. metrów sześciennych tego surowca w dwóch zbiornikach, czyli pojemność trzech olimpijskich basenów. Statek może zabrać na pokład 21-osobową załogę. Jest wyposażony w 4 agregaty prądotwórcze, silnik główny oraz prądnicę wałową, która - zasilona z agregatów - może pracować jako napęd awaryjny.

Statek jest własnością włoskiego Synergas, czyli konsorcjum kontrolowane przez Marco Polo Seatrade B.V. (Seaarland Shipping Management) i Cafiero Mattioli Group, które posiada flotę gazowców. Na razie jest ich 12, ale flota ma być rozbudowana. Docelowo ma składać się z 17 statków, w tym 13 etylenowców i czterech gazowców LPG. Wszystkie statki konsorcjum noszą nazwy gwiazd. Teraz do tego gwiazdozbioru, składającego się m.in. z Syn Mizara, Syn Alcora i Syn Zube, dołączy także Syn Antares.

Fot. Łukasz Unterschuetz/trojmiasto.pl

Źródło: biznes.trojmiasto.pl

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież